Banał, kicz i inne polskie przypadłości

KAI: Czy mówi to coś ważnego o współczesnym Kościele?
– Raczej o współczesnej teologii, bo wyjaśnia jej nieskuteczność. Teologia stała się religioznawstwem a przestała być teologią. Ten sposób uprawiania teologii jaką my mamy byłby kompletnie niezrozumiały dla starożytnego chrześcijanina.

KAI: Dlaczego?
– Bo dla tamtejszego człowieka na teologię składały się trzy elementy: poznawanie, asceza, modlitwa. Teologiem nie mógł być ktoś, kto nie żył modlitwą kto nie żył życiem Bożym. Stąd wzięła się tak wielka liczba świętych teologów, którzy nie tylko prowadzili intensywne życie intelektualne, ale dzieła wiodły i ich, i czytelników do miłości Boga.
KAI: Od dwustu lat pustka?
– Tak. Nie łudźmy się: ani na uniwersytetach ani na wydziałach teologicznych nie wykłada się teologii – to jest to nauka o religii lub o teologii. Teologia, która nie jest połączona z ascezą i z modlitwą nie jest teologią. Teologię uprawia się w Polsce jeszcze w seminariach, gdzie tworzy ona (lub powinna tworzyć) jedność z życiem modlitwy, sakramentalnym i z ascezą. Pamiętam rozmowę w Libanie z mnichem, profesorem tamtejszego Uniwersytetu Katolickiego. Wrócił z Europy, odwiedził ważne centra teologiczne we Francji, Niemczech, Belgii i inne. Był zgorszony teologami i ich zlaicyzowaniem (a spotkał tych największych!), mówił o nich „ces messieurs” (ci panowie).

KAI: Nasuwa się pytanie o Tomasza Węcławskiego – czy jego postawa jest potwierdzeniem opinii o rozejściu się dróg teologa i człowieka wiary?
– Myślę, że w pewnym stopniu tak, ale wedle mego rozeznania, przyznaję dość szczątkowego, po pierwsze zrobiono z niego genialnego teologa, porównywano go z Lutrem, a takowym na pewno nie był, a po drugie, słuchając jego nieco dziwnych wypowiedzi i obserwując jego niespójne zachowanie podejrzewam (i nie tylko ja!), że jest to psychiczny.

KAI: raczej problem A może – jak pisał Miłosz – w Polsce nigdy nie było dobrej teologii?
– Miłosz był wielkim poetą i mądrze mówił o poezji, o innych rzeczach, nie zawsze…

KAI: A więc niewierzący nie może być dobrym teologiem?
– W tym jej znaczeniu, a było to znaczenie przyjmowane przez kilkanaście wieków chrześcijaństwa, na pewno nie może być nie tylko dobrym teologiem, ale w ogóle teologiem. On zajmuje się religią i może być jej ciekawym znawcą, ale nie jest teologiem.

KAI: Jak widzi Ksiądz Profesor szanse na jedność chrześcijan?
– Nie wiem. Wierzę jedynie, że w sytuacji, gdy zło podziału zaszło tak daleko, tylko Duch Święty może pomóc. My mamy robić co się da, i nie tylko działać, ale modlić się i pokutować, a resztę zostawić Jemu. Tylko On potrafi zmienić bieg historii.

KAI: A może to dobrze, że istnieją różne wyznania ze swoimi tradycjami, którymi chrześcijanie rożnych nurtów wzajemnie mogą się wzbogacać?
– Że jesteśmy podzieleni, jest rzeczą złą, i tu nie można mówić o jakimkolwiek dobru wynikającym z podziału. Natomiast wierzę, że po pierwsze, dobrą jest rzeczą, że w Kościele istnieje wiele obrządków – one są jego bogactwem.
Po drugie – wszędzie gdzie jest jakieś ziarenko prawdy trzeba je odszukać i rozwijać, skądkolwiek by ono pochodziło, a nie szukać błędów i je potępiać. Jest to zasadnicza sprawa: poszukiwać dobra, stąd tak mnie oburza to natrętne i namolne szukanie zła. I dlatego narażałem się, kiedy cytowałem Kalwina lub przekładałem Jana Husa i monofizytę ormiańskiego Nersesa Sznorhali. Interesują mnie nie ich błędy, ale znajdujące się u nich dobro. I będę czerpał ze wszystkiego, co jest dobre i piękne w Kościele Katolickim, w chrześcijaństwie i poza nim, i co może służyć człowiekowi na jego drodze do Boga. Tego nauczył mnie Sobór.

KAI: Uparcie walczy Ksiądz o piękno w Kościele…
– Bo na nim się wychowałem. W czasie rabunku dworu podczas reformy rolnej matka zostawiła wiele rzeczy jak się wydawało cenniejszych, a uratowała albumy malarstwa i architektury. I gdy w domu było głodno i chłodno ona nie zapomniała, by nam coś opowiedzieć o pięknie Florencji i Wenecji, o Michale Aniele czy Stanisławskim, czy przeczytać Sienkiewicza czy Mickiewicza.
Piękno jest wielkim darem Boga, Jego promieniem, stąd boli mnie brzydota panosząca się w kościołach. A przeciwieństwem piękna jest nie tylko kicz, ale i banał. Jakże banalny jest człowiek z kiczu malarskiego (pobożnego, bezbożnego czy obojętnego), z filmu telewizyjnego; jak banalna bywa muzyka.
Dlatego podkreślam, jak ważna dla księdza jest kultura. Ksiądz, który będzie traktował drugiego człowieka w kancelarii, na ambonie a przede wszystkim w konfesjonale, jak tuzinkową postać z serialu telewizyjnego, straci go! Ksiądz-duszpasterz musi zaczynać od tego, co jest dobre i piękne w człowieku, od wychwycenia jego inności, niepowtarzalności i opierając się na tym, mówić mu o wielkości i miłości Boga. Zaczynanie od zła prowadzi donikąd.

KAI: A więc każdy ksiądz musi dbać o to, by „nasiąkać” dobrem i pięknem.
– Tak jest. Bo brzydota, banał i nieustanna negacja są wrogami humanizmu.
Rozmawiał Tomasz Królak